Ponownie wyjaśniamy! Komentarz do artykułu P. Błaszczyka „140 tys. ton odpadów z huty przenika do środowiska? Radni chcą badań i kontroli”

W dniu 10 czerwca na portalu internetowym RMF24.pl ukazał się artykuł Przemysława Błaszczyka

  1. „140 tys. ton odpadów z huty przenika do środowiska? Radni chcą badań i kontroli”. To kolejny tekst, który wprowadza chaos informacyjny, poddając ponownie w wątpliwość prawidłowość badań składowisk odpadów huty ArcelorMittal przeprowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie.

Autor publikacji kolejny raz w odniesieniu do badań WIOŚ, z nieznanych nam powodów, używa sformułowania „kontrowersyjne badania”. W taki sposób określa badania, w których wykorzystano próbki  pobrane i przeanalizowane zgodnie z obowiązującą metodyką badawczą, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Co ciekawe, przeciwstawia się tym badaniom do dziś niepoparte żadnymi dowodami świadczącymi o ich rzetelności badania naukowców z trzech krakowskich uczelni.

W artykule przedstawione jest  sprawozdanie z badań WIOŚ nr 1514/2018, w którym podkreślone są,  nie wiedzieć czemu, czerwoną linią niektóre z wyników. Jest to ewidentna próba sugestii, iż wyniki badań WIOŚ wskazują na przekroczenia. Tymczasem w załączonym sprawozdaniu z badań Laboratorium WIOŚ w Krakowie, wartość fluorków określona została na 115 mg/kg, zaś norma określona w załączniku nr 3 do Rozporządzenia Ministra Gospodarki z dnia 16 lipca 2015 r. w sprawie dopuszczania odpadów do składowania na składowiskach (Dz. U. z 2015 r. poz. 1277), określa dopuszczalną wartość fluorków na poziomie  150 mg/kg, zatem dopiero przekroczenie tej wartości może wskazywać potencjalne zagrożenie. Podobnie, wszystkie inne wyniki badań podkreślone w tabeli mieszczą się w normach.

Tak więc zdanie:  „Okazuje się jednak, że metoda stosowana przez WIOŚ także wskazuje na potencjalne zagrożenie” jest nieprawdziwe i stanowi manipulację przekazem.

W tym kontekście niejasna również staje się wypowiedź w której się stwierdza: „Zwraca uwagę bardzo duża zawartość toksycznych fluorków, których wymywa się z 1 kg nawet do 115 mg”. Tymczasem, jak wskazano powyżej, dopuszczalna zawartość fluorków wynosi 150 mg/kg.

W artykule buduje się również tezę, iż  z 14 milionów ton odpadów, ładunek liczący 140 tys. ton, przenika w wodzie do środowiska, cyt.: „Ładunek łatwo rozpuszczalnych substancji możliwych do uwolnienia i uwalnianych z odpadów jest bardzo duży, zakładając 1 % substancji rozpuszczalnych w 14 milionach ton odpadów daje to ładunek 140 tys. ton”.

Chcąc zrozumieć nieadekwatność tego wywodu należy poznać istotę przygotowania próbki do testu wymywania. Otóż każdy kilogram pobranego osadu jest przez dobę intensywnie mieszany z 10 litrami wody. Następnie po oddzieleniu roztworu od osadu, oznaczane są rozpuszczone w tym roztworze substancje. Idąc tokiem myślenia naukowca z AGH należałoby przez dobę „bełtać” 14 milionów ton odpadów ze 140 milionami ton wody i te 140 milionów ton wody wpuścić do Wisły. Tak się składa, że do Wisły ze składowisk spływa rocznie niewiele ponad milion ton wód drenażowych o sześciokrotnie mniejszej ilości chlorków, które z jonami sodu, potasu wraz z siarczanami stanowią główną część składników rozpuszczonych. Pozostała część odcieków z tych składowisk odprowadzana jest do basenu portowego, skąd ponownie pobiera się ją do procesów technologicznych.

Inny przykład: gdyby pobrać fragment szyn tramwajowych i roztworzyć je w kwasach przy zastosowaniu tej metody, to efekt pomiarów byłby podobny do badanych tą metodą odpadów żelazonośnych. Ta metoda badawcza, to nic innego, jak analiza elementarna składu badanej próbki. Tyle tylko, że ten rodzaj analizy nie odzwierciedla w żaden sposób uciążliwości dla środowiska. Na jej podstawie nie można stwierdzić, ile z badanych substancji przenika do środowiska.

Analizując powyższy przykład, należy zadać podstawowe pytanie: czy można więc mówić o zagrożeniu ze strony szyn tramwajowych dla środowiska? Chyba nie!

Gdyby jednak zastosować wzmiankowaną metodę roztwarzania do badania szyn tramwajowych, to szyny te z pewnością stanowiłyby zagrożenie dla środowiska.

Jednoznacznie negatywna i w konsekwencji nieuprawniona ocena WIOŚ za to, że nie roztwarza w kwasach badanych próbek osadów nie ma prawnego ani merytorycznego  uzasadnienia! Instytucje nadzorujące stan środowiska muszą prowadzić badania zgodnie z obowiązującymi normami, a wyniki badań odnosić do właściwych normatywów wynikających z rozporządzeń.

Na składowiskach odpadów innych niż niebezpieczne dominują tlenki żelaza, żużle, popioły oraz szlamy z zakładowych oczyszczalni. Odpady te zawierają znaczne ilości chlorków, siarczanów, potasu i sodu. Występują w nich także metale ciężkie. Jednakże substancje te nie uwalniają się do środowiska wodnego w niedopuszczalnych ilościach.

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska zawsze wykazywał, że wody podziemne w tym rejonie kwalifikują się jako wody słabe i złe ( klasa IV i V ), ale ze względu na ich zasolenie (chlorki, siarczany potas i sód). Te wskaźniki decydują o ich złej ocenie końcowej – o ocenie tej decyduje najgorszy wskaźnik. Gdyby oceniano je natomiast tylko pod kątem zawartości: rtęci, ołowiu, kadmu, cynku, niklu czy arsenu byłyby wodami I klasy,  a ze względu na fenole wodami II i III klasy, co dla wód podziemnych jest wielkością zgodną z normą.

Takimi wnioskami podsumowano badania wykonane w roku ubiegłym. Zdecydowano również wtedy, że z uwagi na rozbieżności wyników badań pomiędzy WIOŚ i grupą pracowników naukowych współpracujących z dziennikarzami w drugim etapie badań (lato 2019 r.) obie strony dokonają pomiarów porównawczych tych samych, poprawnie pobranych próbek.

Jednak, po bezpodstawnej krytyce pod adresem WIOŚ jaka miała miejsce w mediach w roku 2019 powyższe zamierzenia ulegną modyfikacji. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska będzie kontynuował badania przy współpracy z Wydziałem Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa i Departamentem Środowiska Urzędu Marszałkowskiego. Tworząc plan drugiego etapu kontroli uwzględnione zostaną również też te uwagi pracownika AGH, które będą oparte na racjonalnych podstawach.

Równolegle, wobec nieuprawnionych istotnych przeinaczeń faktów zawartych w publikacjach medialnych,  Małopolski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska podjął szereg działań zmierzających do wyjaśnienia nieprawdziwych informacji. Zwrócił się m.in. z prośbą do Rektorów uczelni o stanowisko ws. wyrażonych opinii przez naukowców w artykule.

W odpowiedzi z Uniwersytetu Jagiellońskiego czytamy: „Należy podkreślić, że pracownik Wydziału Chemii nie autoryzował artykułu ani nie zapoznał się z jego treścią przed publikacją. Żaden z pracowników Uniwersytetu nie brał również udziału w pobieraniu próbek przeznaczonych do analizy.

Wydział Chemii UJ nie jest stroną w sprawie, a wykonana analiza nie może mieć przełożenia  na wnioski dotyczące zawartości metali ciężkich w środowisku czy w danym zbiorniku, a tylko i wyłącznie w przebadanych próbkach.”

 

Oczekujemy obecnie na zajęcie stanowiska w tej sprawie pozostałych uczelni.